Kiedy wstałam ok. godziny 7:00 na termometrze było -3 st C, spojrzałam na dachy domów stojących obok , a tam śnieg. Hm... , za chwilę kwiecień.
Dziś pamiętajcie, by przestawić zegarki o godzinę do przodu z 2:00 na 3:00.
Tak, tak śpimy dziś o godzinę krócej.
A ja lubię takie poranki jak dziś. Lubię wstawać wcześniej niż wszyscy, wsłuchiwać się w ciszę i pić poranną kawę w samotności, rozmyślając o tym, jak będzie wyglądało "dziś". Czytać gazety, które przeleżały tydzień w wyczekiwaniu, aż je wezmę do ręki, segregować książki, których nie zdążyłam przeczytać w tym tygodniu. Marzy mi się cieplejszy poranek, bym mogła zarzucić na ramię siatkę i o godzinie ósmej być już na targu czy małym ryneczku. Tu skąd pochodzę, to swego rodzaju rozrywka dla tych starszych babinek i dziadków, choć tych drugich w tym procederze zauważam mniej. Kilku dziadków podpierających się o barierkę, palących papierosa bądź fajkę, a babinki - rewelacja, takie po 70 czy 80 lat, nie żartuję, siedzą na małych wędkarskich stołeczkach czy koszykach, skrzynkach lub jakimś pieńku. Handlują dziesięcioma jajkami zapakowanymi w plastikowy koszyczek po kiwi, ćwikłą własnej produkcji, kilka rzodkiewek, szczypiorek, polne kwiaty, trochę jabłuszek z drzewa przy chałupce, w której mieszkają. Wszystko jest w tym momencie takie prawdziwe i natchnione. Niektóre z nich mają do sprzedania koszule rozwieszone na ogrodzeniu, przy którym przyszło im handlować, poustawiane równiutko buty, których wnuczek już nie nosi, bo są za małe, spodenki czy apaszki, jakieś stare radio czasem się zauważy. Uwielbiam takie poranki. LATO wróć!
Podziwiam takie babinki i maluje mi się taki obraz, gdzie wybierało się na wieś do babci. Wsiadało się w pks, zajmowało miejsce przy oknie i zaczynała się przygoda.
Mijało się okoliczne wioski, nim dotarło się do tej babcinej, droga była uklepana z piasku i dookoła zielono i złotawo. Wysiadało się na przystanku, gdzie stał tylko słup z oznaczeniem PKS i polną dróżką podążało się przed siebie - do dziś pamiętam te powietrze, zboże szeleszczące na wietrze, wpatrywanie się w stawy i nasłuchiwanie żab. Zadowolone szczekanie psa i babcię, która zawsze stała przy furtce ogrodzenia, by nas powitać ciepłym uściskiem pełnym zapachu świeżego mleka i czystego powietrza. Babcia robiła najlepsze na świecie racuchy z jabłkami, swoje jajka, mleko, mąka - to było coś.
Dziś cieszę się, że miałam okazję kiedykolwiek to wszystko zobaczyć i spróbować, by móc cieszyć się tym teraz.
A teraz wyczekuję, aż wyrosną mi bułeczki z sezamem, by tym dzisiejszym wspomnieniom dać jeszcze większy wyraz, ale o nich później.
Wczoraj upiekłam pyszne ciasteczka, które znalazłam u Addio pomidory, dzięki kochana, za ten przepis.
Wyglądają bardzo intrygująco, bardzo elegancko i są przepyszne.
Mowa o czekoladowych ciasteczkach z nutką kawową.
Mój kochany Ł. był zachwycony ich wyglądem i czekoladowym smakiem może wy również się w nich zakochacie?
Ciasteczka czekoladowe z nutką kawową:
- 45g gorzkiej czekolady
- 20 ml oleju słonecznikowego
- 1 łyżka drobnej kawy rozpuszczalnej
- 60g cukru
- 1 opakowanie cukru waniliowego
- 3 łyżki syropu klonowego
- 2 białka
- 140g mąki tortowej
- 60 g cukru pudru
- 30g niesłodzonego kakao
- 1 1/4 łyżeczki proszku do pieczenia
- duża szczypta soli
- 50g cukru pudru do dekoracji
Czekoladę kroimy w drobne kawałeczki i razem z oliwą rozpuszczamy w garnku o grubym dnie do momentu, aż masa będzie jednolita i kremowa. Pozostawiamy do przestudzenia, następnie dodajemy cukier, syrop klonowy, cukier waniliowy, kawę i mieszamy szybko do momentu, aż składniki się połączą. Dodajemy białka i miksujemy na wysokich obrotach, aż masa zacznie gęstnieć. Do miski przesiewamy mąkę, cukier puder i kakao, dodajemy proszek do pieczenia i sól.
Stopniowo do miski z mąką, dodajemy łyżka po łyżce masę czekoladową i mieszamy do czasu, aż połączy się w jednolitą masę o gęstej konsystencji.
Przykrywamy miskę folią spożywczą i wstawiamy do lodówki na 2 godziny ( ja wstawiłam na całą noc jak radziła Addio pomidory .
Nagrzewamy piekarnik do 180 st C, blachę wykładamy pergaminem.
?Nabieramy łyżką ciasto i formujemy z niego kulki, które obtaczamy obficie w cukrze pudrze, dwukrotnie w odstępach 5 minutowych, spłaszczamy je delikatnie przed samym wyłożeniem na blachę. Układamy je w odstępach 5 cm.
Pieczemy do momentu, aż popękają ok.15 minut.
Pozdrawiam
Inka
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Jak dobrze, że napisałaś o zmianie czasu - gdyby nie Ty, kompletnie bym zapomniała:D A ciasteczka dla mnie idealne - porywam wszystkie jakie zostały, dobrze? Ale pewnie już nic nie ma...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
zostały jeszcze trzy, ale nie wiem na jak długo!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i miłego dnia!
Inka