Pamiętacie jak wyglądał ten dzień w szkole? To najfajniejsze wspomnienia, kiedy cała klasa wcześniej wspólnie przygotowywała na lekcjach techniki bądź plastyki ową marzannę i 21 marca zwolniona z połowy lekcji wybierała się nad rzekę, by puścić tam ową marzannę. Każdy przebierał z nogi na nogę bo było zimno, ale nikt nie narzekał każdy chciał tam być, nauczyciel podpalał kukłę, rzucało ją do rzeki kilku chłopaków i wszyscy razem żegnali zimę. Potem z czerwonymi polikami wracało się pełnym nadziei do domu, że to już koniec zimy i na sercu było jakoś tak lżej. Każdy z nas wiedział, że niedługo będzie można śmigać po podwórku w bluzie i zostawać dłużej, bawiąc się w chowanego lub do znudzenia grać w gumę.
hm...
A skoro zrobiło się dziś tak wiosennie ;), to może faszerowana papryka na obiad?
Papryka faszerowana
- 2 papryki czerwone
- 25 dkg mięsa mielonego
- 8 do 10 średnich pieczarek
- 1 średnia cebula
- 2 ząbki czosnku
- pieprz, sól, zioła ( ja używam 'Przyprawę prowansalską', która zawiera: cząber, rozmaryn, oregano,
majeranek, szałwię, bazylię, tymianek )
Zaczynamy od umycia papryki i przekrojenia jej na pół ( w miarę możliwości starając się przeciąć koniuszek - wtedy ładniej się prezentuje ). Cebulę bardzo drobno siekamy i wrzucamy na rozgrzaną patelnię i smażymy ok. 5 minut, dodajemy pieczarki ( umyte i pokrojone na małe kawałeczki, ale nie za drobno ), solimy, pieprzymy, lekko przyprawimy ziołami i krótko dusimy dosłownie do momentu, aż pieczarki puszczą sok.
Odstawiamy do wystygnięcia. Mając wolną chwilę, smarujemy blaszkę olejem.
Kiedy pieczarki z cebulą są już przestudzone dodajemy do nich mięso i posiekany bardzo drobno czosnek, jeszcze raz przyprawiamy ( sól, pieprz, zioła ) i dokładnie mieszamy ze sobą.
Do połówek papryk nakładamy farsz i wyrównujemy na płasko, wstawiamy do rozgrzanego piekarnika do 175C na 25 - 30 minut. W trakcie pieczenia, można papryki przykryć folią aluminiową, wtedy będą bardziej miękkie. Podajemy z ryżem, lekko skropione oliwą z oliwek.
Smacznego!
Inka
* -http://pl.wikipedia.org
Oooo papryczki pierwsza klasa, jakbym potrafił tak gotować, to też bym sobie upichcił takie :) Może uda się wprosić na obiadek, hmm? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki, następnym razem dam wcześniej znać, że robię i zaproszę również.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Inka