Jabłka królują w mojej kuchni od jakiegoś czasu, próbuję, podążam za instynktem i wymyślam, ale także piekę te sprawdzone i klasyczne, czyli tarta z jabłkami wg Michela Rouxa. Jabłka duszone na maśle z wanilią są w tej tarcie podstawą całości, klasyczne kruche ciasto i zapieczone cienkie plasterki jabłek na wierzchu tarty są naprawdę sprawdzonym doznaniem kubków smakowych i powodują pozostanie przy stole na co najmniej dwie porcje. Robiłam tą tartę z rana i kiedy wróciliśmy z Wierszalina okazała się za mała ... przy kubku herbaty i porcji tarty wspominaliśmy zimno i wrażenia po spektaklu.
A zaczęło się tak ... Jakiś czas temu wpadliśmy na trop historii o Eliaszu Klimowiczu, właściwie wtedy znaliśmy go jako Proroka Ilję, jak większość osób słyszących tylko to czy owo na ten temat. Historia jest o tyle niezwykła, że działa się w XX wieku i jest prawdziwa. Eliasz był niepiśmiennym chłopem prawosławnym i legendarnym przywódcą religijnym z Grzybowszczyzny na Podlasiu, którym stał się na skutek wiary wielu ludzi. Do lat 80 - tych jego wyznawcy czekali na jego powrót. Spektakl "Wierszalin. Reportaż o końcu świata", oddaje bardzo realnie część historii - przytoczone w sztuce teksty są prawdziwe, tak przynajmniej wynika z dokumentów, są prawdziwe nazwiska i nazwy miejscowości, a cała historia jest dość dramatyczna, ponieważ Ilja ogłosił koniec świata, a "sekciarze" (tak jego wyznawców nazywano), bardzo w to uwierzyli, uwierzyli do tego stopnia, że sprzedali wszystko co posiadali i zebrali się razem, ale koniec świata nie nadszedł, a nie tego ludzie oczekiwali. Prości, oddani mu ludzie, którym w tamtym czasie potrzebny był przywódca, człowiek lub wiara, że będzie dobrze, uwierzyli Prorokowi Ilji i cóż..., postanowili, że go ukrzyżują, bo przecież jest Prorokiem i chcą jego zmartwychwstania. I tu historia ma swój początek i koniec, bo dla osób które nic o tym nie słyszały, to właśnie początek. A osoby znające tę historię mogą uznać to za koniec, ponieważ czas szukania i pozostałości po Eliaszu stają się powoli historią, zapisaną tylko na papierze bądź zarejestrowaną w inny sposób, chociażby na fotografiach. Co prawda jedna cerkiew, którą wybudował Ilja stoi, ale po tej którą chciał wybudować dla swoich wyznawców pozostały tylko fundamenty. Dotrzeć do tego miejsca jest niezwykle trudno, nawet osobom stąd. Dookoła lasy, a wśród nich fundamenty i sypiąca się chałupa, w której mieszkał Prorok Ilja i jego "święte baby".
Nie chcę wam zdradzać więcej szczegółów, bo niektórym z was i tak trudno będzie uwierzyć, że coś takiego miało miejsce. Odsyłam do filmu tutaj , który jest naprawdę fascynujący i możliwie dokładnie przybliża wydarzenia z "Wierszalina". A najlepiej do książki prof. Włodzimierza Pawluczuka pod tym samym tytułem co spektakl "Wierszalin. Reportaż o końcu świata." Nie wspominając już o tym, że spektakl również warto zobaczyć - my polowaliśmy na niego kilka lat i udało się. Był grany na początku lutego, a wcześniej w 2007 roku - czy będą kolejne spektakle nie wiem, ale warto mieć nadzieję.
My mamy zamiar, jak już opadną śniegi, wybrać się w taką podróż do "Wierszalina", czyli stolicy świata jak to sobie wymyślił Ilja. Mamy nadzieję, że odnajdziemy to miejsce.
A jeśli chodzi o spektakl, to był on grany w Teatrze "Wierszalin" w Supraślu, na stronce znajdują się zdjęcia ze spektaklu czyli tu . Spektakl jest niezmiernie absorbujący, niektórym kicz wyda się najbardziej stosownym słowem, ale będą to tylko ci, którzy nie rozumieją jak ważny jest to spektakl w istnieniu samego teatru i jak wiele odniesień przelanych jest na deski tej sceny. Trudno odpowiedzieć na pytanie czy się podoba? - z ogromną przyjemnością mogłabym odpowiedzieć, że tak, aczkolwiek z równie ogromną przyjemnością odpowiem, że nie. Bo w tym spektaklu oceniać mogę tylko grę aktorską, czy scenografię lub muzykę, historii się nie ocenia, zdarzyło się i pozostaje pytanie na kim to zrobi wrażenie, a na kim nie? Oraz czy klimat dawnego ducha został odzwierciedlony, tak byśmy poczuli tę historię. Ja ją poczułam.
Zimno owiało nas bardzo, chwilę pospacerowaliśmy po Supraślu, bo mróz wgryzał się w policzki, stopy skostniały mi całkiem i musieliśmy poszukać jakiegoś miejsca by się ogrzać. Supraśl nie jest duży, wszystko, no prawie wszystko, znamy i wiemy gdzie i co... i tak trafiliśmy do Bohemy, miejsca całkiem przytulnego, choć w takie zimno wiele rzeczy może wydać się przytulnych. Ku naszemu zdziwieniu kominek, który tam był nie był rozpalony a szkoda. Choć i tak wygodne kanapy w jego pobliżu zajmowali miejscowi Panowie, co to chyba dostali kilka godzin wolnego od żon, i tak debatowali na tych kanapach, na ważkie tematy: kto teraz pierwszy zaczyna kolejkę. Zdarza się więc różnie. Nieprzejęci sytuacją zajęliśmy stolik schowany za parawanem i tak jedliśmy, piliśmy (nie bardzo chcę rozprawiać o schabowym, pomimo tego, że był dobry) i na koniec doznałam uniesienia. Otóż szarlotka, którą zamówiłam była dość pokaźnych rozmiarów i od razu widać było, że "produkt firmowy", że "robiona na miejscu" według przepisu, zapewne babci lub mamy kucharza. Rozsmakowałam się, genialna, idealna wysokość, słodkość w sam raz, wyczuwalny smak cynamonu i przepyszny mus jabłkowy pod warstwą kruchego wierzchu (takiego jak lubię, czyli ciasto starte na tarce), posypana cukrem pudrem, stała się jak dla mnie wizytówką Bohemy, a kosztuje tylko 4 zł.
Podsumowując, bo wiele rzeczy / historii poruszam naraz, mam nadzieję, że się nie pogubiliście w moich opowieściach i choć trochę was zafascynowałam tym co miałam przyjemność zobaczyć, przeżyć i smakować.
A poniżej przepis na tartę.
Tarta z jabłkami i wanilią
(autorem przepisu jest Michel Roux)
(z moimi małymi modyfikacjami)
przepis pochodzi z książki "Ciasta pikantne i słodkie" Michel Roux
ciasto kruche:
250 g mąki
125 g masła, pokrojonego w kostkę, lekko zmiękczonego
1 jajko
1 łyżeczka drobnego cukru
1/2 łyżeczki drobnoziarnistej soli
40 ml zimnej wody
Do miski przesiewamy mąkę dodajemy masło, sól, cukier i jajko. Wszystkie składniki ugniatamy na ziarnistą konsystencję, delikatnie dolewamy wodę i zagniatamy na jednolite ciasto. Zagniatamy w kształt kuli, zawijamy w folię i wkładamy do lodówki na ok. 20 minut.
wypełnienie tarty:
6 jabłek deserowych / u mnie champion
1 strąk wanilii
60 g masła
50 ml wody
syrop:
40 ml wody
80 g drobnego cukru
Ciasto rozwałkowujemy i wylepiamy nim wcześniej wysmarowaną masłem i oprószoną mąką formę do tary. Wstawiamy do lodówki na 20 minut. Po tym czasie wyjmujemy i nakłuwamy widelcem wstawiamy obciążone grochem lub fasolą do piekarnika rozgrzanego do 180 st. C na 15 minut. Po upływie tego czasu wyjmujemy i odstawiamy do przestygnięcia.
Jabłka obieramy, usuwamy gniazda i kroimy na plastry grubości 2 mm. 1/2 jabłek wkładamy do rondla. pozostałe ściśle pakujemy np. w woreczek i wkładamy do lodówki. Do rondla z jabłkami wlewamy 50 ml wody, dodajemy strąk wanilii przekrojony wzdłuż i masło. Gotujemy na wolnym ogniu do miękkości ok 20 minut. Zdejmujemy z ognia, usuwamy wanilię i rozgniatamy jabłka do konsystencji musu. Studzimy.Wykładamy mus z jabłek na ciasto (wcześniej podpieczone) i na wierzch rozkładamy plasterki jabłek. Wstawiamy tartę do piekarnika na 35 minut i pieczemy na złoto.
Po wyjęciu studzimy, w tym czasie przygotowujemy syrop czyli do małego garnuszka wlewamy wodę i dodajemy cukier mieszamy cukier musi się rozpuścić, doprowadzamy do wrzenia i gotujemy 4 do 5 minut. Przestudzonym syropem smarujemy wierzch tarty.
Smacznego!
Inka
Jabłka i wanilia. Proste, a jakie pyszne :)
OdpowiedzUsuńWspaniały, interesujący post. A tarta po prostu idealna, podobnie jak zdjęcia!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
kikimora:
OdpowiedzUsuńoj pyszne, takie klasyki warto zapisywać, sprawdzają się zawsze.
Anna - Maria:
Dziękuję, a tartę musisz (o ile już jej nie robiłaś) przyrządzić, jest pyszna.
Pozdrawiam
Inka
Piękna tarta i to z moimi ulubionym i jabłkami ;)
OdpowiedzUsuńSkutecznie zachęcasz do ponownego odwiedzenia Wierszalina - teatru. Spektakl był zaskakująco inny, historia została opowiedziana też przewrotnie, bo z tego, co pamiętam, w formie plotek, opowieści ludzi ze wsi, a postać proroka tak naprawdę tam się prawie nie pojawiała. Kiedyś też zakochałam się w tej historii, chłonęłam wszystko, co na temat tego Centrum Świata powstało - opracowanie Pawluczuka, jegoż "Judasza", różne podania. Historia wydaje się nieprawdopodobna - takie opowieści znamy raczej z amerykańskiej kablówki, które rewelacje o kolejnych prorokach serwują od czasu pierwszej emisji.
OdpowiedzUsuńA ciasto - wygląda pysznie :-) Na zimę idealne. Do herbaty. I książki.
Pozdrawiam,
Mrs. Sandman